Dodane z małym poślizgiem, wybaczcie, ale w szkole postanowili dowalić na tydzień przed feriami najwięcej jak się da.
Krótkie, krótkie, wiem! Lecz musicie się przyzwyczaić do tego. Więcej z siebie nie wykrzesam, a łączenie trzech rozdziałów nie byłoby najlepszym pomysłem.
Po przeczytaniu tego rozdziału możecie się zrazić do mojej wyobraźni, ale cóż... xD To już zależy od Was, czy będziecie chcieli się dowiedzieć, co będzie dalej. ;)
__________
Przeraziłem się. Szybko podbiegłem do
zebranej grupki i przepchnąłem się przez nich do leżącej osoby. Poczułem się
jakby ktoś mi przyłożył deską w twarz. To, co ujrzałem było gorsze niż
nagromadzone w mojej głowie obawy. Zrobiłem parę długich kroków w stronę
przyjaciela i padłem na kolana.
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przede
mną leżał… Kubiak. Bez ruchu. Z bezwładnym ciałem. Jedynie powieki miał
uchylone. Z jego głowy odpływała krew. Łzy stanęły mi w oczach, a w gardle
wyrosła wielka gula. Serce biło mi jak szalone. Niedokładnie wiedząc, co robię
włożyłem swoją dłoń za głowę i kark Kubiego. Jego włosy były ciepłe i
pozlepiane krwią. Drugą rękę włożyłem pod plecy i lekko dźwignąłem go do góry.
Nie przyjmowałem żadnych wiadomości z
zewnątrz, nie miałem pojęcia, co robi reszta drużyny, co przeciwnicy, a co
kibice. Zupełnie się odciąłem. Byłem śmiertelnie przerażony.
Zastanawiałem się jak to mogło się stać.
Podłoga była śliska? Źle stanął po lądowaniu? A może ten Lukas go popchnął? A
może wszystko naraz? Myślenie o tym było chyba jeszcze gorszą rzeczą, którą
mogłem w tej chwili robić. Kiedyś na pewno się dowiem, co się stało, w tej
chwili musiałem się nim zająć. Musiałem mu koniecznie pomóc. Rzecz w tym, że
nie miałem pojęcia, w jaki sposób.
Nagle Michał jęknął z grymasem bólu na
twarzy:
- Misiek… - Po moim policzku popłynęła łza.
-
Zi…bi… - westchnął Kubiak zmęczonym głosem i spojrzał mi w oczy.
Wtem
przybiegł sztab medyczny i oddałem im w ręce Miśka.
Po
pewnym czasie Oskar ciężko westchnął i oddał Michała z powrotem w moje ręce, po
czym odszedł pociągając nosem. Chwilę później ktoś się odezwał:
-
Karetka już jedzie!
Momentalnie
zrozumiałem i przygarnąłem mojego przyjaciela do piersi. Czułem jak płytko
oddycha. Jak ucieka z niego życie. Ja za to nie potrafiłem wprowadzić powietrza
do moich płuc, jakże teraz pożądanego. Chociaż… nie dla mnie. Kubi je
potrzebował, i gdybym tylko wiedział jak go dotlenić, zrobiłbym to, czym
prędzej.
-
Wszystko będzie dobrze – powiedziałem i chociaż obaj wiedzieliśmy, że są
wątpliwości, ja nie chciałem w to wierzyć.
-
Nie pierdol – odpowiedział mi Michał ledwo trzymając się świadomości.
Uśmiechnąłem
się lekko przez rozpacz. Zupełnie nie wiedziałem jak mu pomóc. Ta cholerna
bezsilność, plus przerażenie i smutek rozsadzały mnie od wewnątrz.
-
Kocham cię, Zbyszku – szepnął Michał.
-
Ja ciebie też, Misiu. – Przytuliłem go mocniej.
-
Pamię…taj…
***
„Pamiętaj” – tym słowem Kubiak wydał swoje ostatnie
tchnienie i osunął się bezwładnie w moje objęcia.
To,
co wtedy czułem, żadne słowa nie mogą opisać. Miałem ochotę umrzeć razem z nim.
Właśnie w tym momencie.
Czułem
jak moje policzki są zalane łzami. Spojrzałem w górę i dookoła zobaczyłem
wszystkich z drużyny i ze sztabu. Zebrali się wokół nas. Każdy płakał. Każdy.
Nie
mogłem uwierzyć w to, co się dzieje.
Nie
chciałem.
Przymknąłem
oczy i przytuliłem do siebie Kubiaka, a właściwie jego ciało, rzewnie wylewając
łzy.
Nagle
poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Ta osoba dotknęła mnie tak delikatnie,
jakby się obawiała, że rzucę się na nią z pazurami.
-
Zbyszku… - zaczął Igła. – Pogotowie przyjechało. Musisz – przełknął ślinę –
oddać Michała…
Gdy
się trochę uspokoiłem westchnąłem głęboko i oddałem Kubiego w ręce ludzi z
pogotowia, którzy niedawno się przy nas pojawili.
Wstałem
i spojrzałem w oczy Krzyśka. Były zaczerwienione i szkliste. Ignaczak niemal
natychmiast przygarnął mnie do siebie. Odwzajemniłem uścisk.
Spojrzałem
przez ramię Igły na Canarinhos. Na ich twarzach malował się szok, smutek i
niedowierzanie. Lukas, Murilo, Dante i Vissotto patrzyli na mnie z takim
współczuciem w oczach, którego nigdy bym się po nich chyba nie spodziewał.
Miałem wrażenie, iż zaraz do nas podejdą i wszystkich przytulą. Spuściłem wzrok
i ujrzałem turlającą się piłkę po parkiecie. Podążałem za nią wzrokiem aż
dotarła do plamy krwi.
W
tej chwili kibice zrobili najpiękniejszą rzecz na świecie – zaczęli śpiewać
Pieśń o Małym Rycerzu, a mnie ścisnęło w żołądku. Skądś już to znałem…
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Na pogrzebie nie uroniłem ani łzy, jedynie w zatraceniu
odciąłem się od świata. Pogoda była smętna, taka jak mój humor. Fotoreporterów
na szczęście zdołaliśmy zbyć, inaczej bym nie przeżył tego, że zakłócają spokój
należny Michałowi.
Każdy
po ceremonii składał mi i rodzinie Miśka kondolencje, a ja tylko im
odmrukiwałem. Od czasu do czasu ktoś mnie przytulił, ja odpowiadałem tym samym
milcząc. Miałem wszystkiego serdecznie dość. Spostrzegłem, że żaden z
tegorocznej reprezentacyjnej dwunastki nie podszedł do mnie. Lekko się
zdziwiłem, lecz może widząc, iż mam już tego wszystkiego dosyć, odpuścili mi.
Po
całym tym koszmarze szedłem właśnie do swojego auta, gdy dostałem sms-a od
Bartka:
Przyjedz do swoich rodzicow
Zdziwiłem się i odpisałem:
Stalo się cos?
To zalezy. Proszę cie, po prostu przyjedz i nie
zadawaj pytan. Wszystkiego dowiesz się na miejscu
Już miałem się zapytać, czy z rodzicami wszystko w
porządku, lecz postanowiłem jednak tego nie robić i od razu udać się do ich
domu.
Po
wejściu do domu rodziców zawołałem:
-
Bartek!
Wchodząc do salonu, stanąłem jak wryty.
Podoba mi się, bardzo mi się podoba. Są emocje i mimo, że krótkie rozdziały to.. no nie wiem, tak jakby uderzają w serducho, o. Bo gdyby coś takiego stało się w rzeczywistości...
OdpowiedzUsuńJak mogłaś uśmiercić Dzika? ;__; niby wiem, że on żyje, ale i tak się przez ciebie popłakałam :c Rozdział świetny of kors. Z poważaniem i łzami w oczach Twoja jedyna XDD
OdpowiedzUsuńRany, aż się popłakałam... Krótkie rozdziały powodują we mnie takie maksymalne skupienie i silniejsze odczuwanie emocji. To jest piękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Może to zabrzmi chamsko, ale przepiękny jest ten rozdział. Mimo tego, co w nim napisałaś, imo długości... ale cóż. Liczę że następny będzie dłuższy, o wiele dłuższy. Popłakałam się, nie żeby coś, ale chyba nie dało się płakać lol. Czytając ostatnio końcówkę poprzedniego rozdziału nigdy przenigdy bym się nie spodziewała takiego przebiegu dalszej akcji, poważnie! Jak zwykle ucięłaś w takim momencie że mam ochotę Cię zabić, ale dzięki pomysłowi na takie opowiadanie odpuszczę Ci hahahaha. Jak w następnym rozdziale tez coś takiego się pojawi, okej, może nie śmierć, ale... to kurwa zobaczysz! :D i jeszcze Bartek u rodziców Zibiego :o Proszę, dlatego, że ten jest taki krótki, daj szybciej następnyyyy *-* wyczekuję z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńNo nie! niby zmyślone, ale się popłakałam. Piękne to jest, będę czytać, ale dlaczego Kubiak?! dobra, zwariowałam.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://volleyballamazing.blogspot.com/
Tam na pewno będzie Kubiak, który jakimś cudem i w bliżej nieokreślonym celu upozorował własną śmierć, ja to wiem na pewno!:D
OdpowiedzUsuńA tak serio, to Kubiaka umierającego na boisku jeszcze nie było i to jest ten główny powód, dla którego na pewno tu na następny rozdział wrócę:D
Pozdrawiam.
[bkurek]
Kubiak żyje!! Program ochrony świadków może??? Nie lubię Kubiaka niebywale ale martwego nie mogę go sobie wyobrazić;)
OdpowiedzUsuń