poniedziałek, 4 lutego 2013

Chapter 4

W ramach rekompensaty, dodaję chapter wcześniej.
Muszę Wam powiedzieć, że jestem mega, mega szczęśliwa, gdyż jeden z moich ulubionych zespołów się reaktywował. ;___; Tak bardzo tęskniłam za Fall Out Boy. Nie wiem, czy znacie, ale możecie cieszyć się ze mną czytając ten rozdział. xD
Enjoy. :3
__________
         
          - Co wy tu, do cholery robicie? – rzekłem mocno zdziwionym, aczkolwiek opanowanym głosem.
W salonie moich rodziców stało dziesięciu dwumetrowców.
- Możdżon, mów – powiedział Ruciak ze spuszczonym wzrokiem.
Wytypowany odchrząknął i zaczął:
- Zebraliśmy się tutaj dzięki twoim rodzicom. – Byłem coraz bardziej zniecierpliwiony. – Zawsze po wygraniu ważnego meczu, razem świętowaliśmy. Po przegraniu, razem wyciągaliśmy wnioski. Jesteśmy drużyną, przyjaciółmi. Zawsze trzymaliśmy się razem i teraz też powinniśmy. Każdy z nas stracił przyjaciela. I myślę, że razem powinniśmy go opłakiwać. – Na chwilę się zatrzymał, przez co w pomieszczeniu zapanowała przybijająca cisza. – Żaden z nas nie może się pogodzić z tym, że Miśka już nie ma wśród nas.
- My wiemy jak ty się czujesz, Zbyszku – odezwał się Igła.
- A mi się inaczej wydaje. To nie wy znaliście się z nim od dzieciństwa, nie wy graliście z nim w plażówkę. Nie wy mieszkaliście z nim w jednym pokoju. I nie wy przyjaźniliście się z nim przez 8 lat! – wybuchnąłem.
Miałem już dość tego wszystkiego. Nie potrafiłem zrozumieć, że ktoś może cierpieć jak ja.
- Tak się składa, że kiedyś już straciłem jednego przyjaciela, więc mogę czuć się o wiele gorzej po stracie drugiego, niż ty! – ryknął Ignaczak ze łzami w oczach.
O tym nie pomyślałem. Zatkało mnie. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, a do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy, które już po chwili rozpoczęły swą wędrówkę od mych rzęs dolnej powieki, poprzez kości policzkowe, aż do podłogi w salonie moich rodziców.
Zacisnąłem wargi. Nie wiedziałem, jak się teraz zachować, a tym bardziej, co powiedzieć. Patrzyłem cały czas w oczy Krzyśka. Wziąłem wdech i powiedziałem załamanym głosem:
- Przepraszam… Zachowałem się strasznie egoistycznie – słowa jakoś same mi przyszły.
- Pociągając nosem otarłem palcami kolejną łzę, która rozpoczęła już swoją wędrówkę po moim policzku.
- Pozwól sobie pomóc – rzekł łagodnie Winiar.
Po spojrzeniu w jego duże, niebieski oczy, spuściłem głowę i z nadal zaciśniętymi ustami pokiwałem głową na znak zgody, po czym powiedziałem:
- Siadajcie. – I sam usiadłem na fotelu nieopodal.
Jak dobrze, że moi rodzice mieli tak obszerny salon z dużą ilością miejsc siedzących, że wszyscy zdołali zająć własne miejsca.
- To… Może ja zacznę – odezwał się Igła. – Ciężko jest się pogodzić z utratą bliskiej osoby. Ja już po raz drugi taką straciłem. Długo wtedy płakałem i do tej pory mam ochotę. – Każdy z zebranych wiedział o kim mowa i nie musiało paść nazwisko, byśmy zrozumieli Krzyśka. – Ale… Nie da się całe życie po nich płakać. Trzeba iść do przodu, a ich pozostawić w sercu, pamięci i zawsze dobrze wspominać. Michała zapamiętam jako osobę wielce radosną, z dużym poczuciem humoru. Jako „dzika, który poszedł w żołędzie”, fana motoryzacji, tenisa oraz sportów walki. Jako walczaka w siatkówce oraz przyjazną osobę w prywacie. Czego nie dopowiedziałem, na pewno wy powiecie. – Tak Ignaczak zakończył swoją wypowiedź, po której nastała chwila przerwy na wewnętrzne rozważania.
I tak całą noc przesiedzieliśmy wspominając Kubiaka i wydarzenia z nim związane. Możdżon musiał wspomnieć o zastępczym „poszedł jak kuna w rabarbar”, Piter o tym, jak się martwił o niego, gdy trafił do szpitala po Mistrzostwach Europy 2011. Ja wspominałem go za czasów gry w plażówkę.
Chłopaki zrobili coś wielkiego decydując się na coś takiego. Można było ich nazwać najlepszymi kumplami pod słońcem. Nie wiem, kiedy im się odwdzięczę.

Do domu wróciłem, gdy było jeszcze ciemno. Całonocna rozmów z chłopakami otworzyła mi oczy. Wcześniej nie zauważałem, iż innych to zdarzenie doprowadziło do stanu podobnego do mojego.
Wchodząc do mieszkania od razu skierowałem kroki do sypialni.
Z chłodną głową, lecz zarazem chęcią rozryczenia się niczym małe dziecko, wspominałam ostatnie chwile przed śmiercią Miśka.
Klapnąłem na łóżko, a przez myśl przeleciały mi moje słowa: „nie opuszczaj mnie”. Tak bardzo zapragnąłem, by Kubi znowu przy mnie był.
- Nigdy tego nie zrobię.
         Nie potrafiłem złapać oddechu.

Jego głos był niczym echo i przez chwilę pomyślałem, iż to tylko głupie urojenie mojej wyobraźni, lecz wtedy go dostrzegłem.
- Misiek… - zdołałem tylko powiedzieć półszeptem, a on sam uśmiechnął się lekko.
Potem zupełnie zapomniałem o minionej nocy z chłopakami, o wszystkim, o czym rozmawialiśmy, o tym, że jestem śpiący i najchętniej klapnąłbym na łóżko. Moje łzy same zaczęły litrami wypływać spod mych powiek. Nogi zaczęły drżeć. Patrzyłem na Michała z wielkim bólem.
Do tej pory nie zastanawiałem się głębiej nad istnieniem takich rzeczy, ale Kubi był ewidentnym… duchem! A może wspomnieniem?
Był blady, oczy miał podkrążone i przydymione. Był jakby ze srebrnoszarą poświatą.
- Nie da rady cię przytulić prawda? – wyrwało mi się i uśmiechnąłem się przez łzy przez moment.
Michał zachichotał w jego stylu, przez co tęsknota ścisnęła moje serce.
- Wykombinuję coś. – Dlaczego on umarł?!
Już otwierałem usta, gdy on nagle zaoponował:
- Na pewno chcesz wszystkiego się dowiedzieć. – Nawet nie musiał sprecyzować, doskonale mnie rozumiał.
- Mhm – jedynie przytaknąłem i pociągnąłem nosem.
- Siadaj.
- Też to zrobisz? – szybko spytałem z nadzieją w głosie.
- Tak – odparł spokojnie.
Przysiadłem na fotelu w salonie, bo w końcu nie dotarłem do swojej sypialni. Mój przyjaciel, a raczej postać będąca częścią niego, usiadła na kanapie, w miejscu, gdzie Kubiak zawsze siadał będąc u mnie. Wzdrygnąłem się.
- Wszystko w porządku? – spytał Michał.
- Tak – powiedziałem odruchowo. – Nie – dodałem zaraz.
Kubi westchnął.
- Musisz mnie uważnie wysłuchać i mieć otwarty umysł. – Przytaknąłem, a on kontynuował: - Wtedy, kiedy umierałem, na sam koniec poprosiłeś mnie, bym cię nie opuszczał. Powiedziałem tobie, iż nigdy tego nie zrobię. Przynajmniej tak myślałem, że powiedziałem. W rzeczywistości zdołałem tylko pomyśleć. Gdy to sobie uświadomiłem, postanowiłem naprawdę ci to zakomunikować. Więc jestem tu. – Przy wypowiedzeniu ostatniego zdania, uniósł ręce w celu ukazania swej osoby w ogólnym bycie. Znaczy, że jest tu i teraz. Ech…
- A co z twoją postacią? – wypaliłem po chwili ciszy.
- Rozumiem, że pytasz się, czym właściwie jestem. Otóż jestem tak jakby duchem-wspomnieniem. – Po mojej, z pewnością głupiej minie, zaśmiał się i kontynuował: - Duchem, gdyż jestem duszą, która opuściła ciało. A wspomnieniem, gdyż przybrałem wygląd z twoich wspomnień o mnie.
- Ale ja cię nie pamiętam jako wyblakłą i przeźroczystą istotę.
- To tak jakby efekt uboczny – odpowiedział zadziornie na moją sugestię. – Wszystkiego się dowiedziałem błąkając się tydzień po świecie żywych i szukając ciebie.
I wszystko stało się jasne. Prawie wszystko.
- Na jak długo zostaniesz? – zapytałem z obawą i przyciszonym głosem. Nie chciałem, żeby już odchodził, dopiero co go odzyskałem.
         - Jak długo zechcesz. – Obdarzył mnie jednym z jego najpiękniejszych misiowych uśmiechów.

11 komentarzy:

  1. wspaniały blog! wspaniały rozdział! az się popłakałam... ah taka przyjaźń aż po grób i nawet dłuzej...
    nie wiem co jeszcze napisać bo łzy lecą mi ciurkiem...więc może zamilknę...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej, płakałam. A tu Kubiak duch! ;x

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, teoria o upozorowaniu śmierci padła ostatecznie, ale jest, jak widzę, coś lepszego. Chociaż wiadomo, że Kubiak na żywo lepszy, to Kubiak w wersji duchowej ujdzie w tłoku.
    I może jakoś pomoże się Zbyszkowi w tym wszystkim ogarnąć, kto wie.
    Pozdrawiam.
    [bkurek]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. No to nie ma programu ochrony światków. Być może dzięki temu Zbyszek łatwiej zniesie etap żałoby!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow!!! Świetny :* Tylko sie zastanawiam jak można Kubiaka uśmiercić!?!?!
    ale poza tym to świetny :*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tu wszyscy płaczą, a ja się śmiałam z Kubiaka ducha XDD "Ale ja cię nie pamiętam jako wyblakłą i przeźroczystą istotę." odwołuję ostatnie zdanie, jednak płakałam, ale ze śmiechu :D dawaj szybko następny rozdział :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. kurde nie trzymaj mnie tak długo, to opowiadanie jest na serio ciekawe!
    pragnę zaprosić na swoje :
    http://wszystkojestniewaznejeslijestsiatka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. oja, popłakałam się na serio teraz. na początku już ten rozdział wydawał się taki... a ta końcówka, "odwiedziny" Dzika... jeju sdjsdahsdahdfgadmf tylko wiesz, mogłabyś trochę dłuższe pisać, chociaż troszeczkę dłuższe no! wybacz, że dopiero dzisiaj :c pozdrawiam i czekam na kolejny, jak najszybciej! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog zostal nominowany przeze mnie do zabawy Liebster Award :) zapraszam więc do mnie na http://marzeniasiezmienija.blogspot.com do zakładki Liebster Award. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam Twój blog do Liebster Award- w wolnej chwili zajrzyj ;) Nadrobiłam wszystkie rozdziały i będę tu zaglądać- coraz bardziej mi się podoba! Daj znać jak coś naskrobiesz i zapraszam do siebie- Podoba mi się ;) http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i zapraszam na nowy rozdział- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

      Usuń