piątek, 11 lipca 2014

Chapter 14

Jest, jest i kolejny. Świeże powietrze potrafi pomóc. Wakacje trochę wytrąciły mnie z równowagi, ale udało się!
Enjoy. 
__________

          Zmroziło mnie. Zmroziło mnie to szaleństwo. Ta nienawiść. W tych słodkich, błękitnych oczach. Dlaczego?
          Zdołałem jedynie osłonić się ręką przed uderzeniem lampy. Chociaż po uderzeniu oceniłem, iż zdołałbym rękę Kubiaka i wytrącić tę lampę z jego dłoni. Jednak nigdy nic podobnego się nie zdarzyło. Bo przecież on nigdy bez powodu nie wdał by się w bójkę. Właśnie, w bójkę, a to był ewidentny atak. Nie rozumiałem.
          Michał sięgnął po wazon i wziął zamach. Odruchowo wyciągnąłem rękę i wykrztusiłem z siebie:
          - Michał, przestań...
          Wyraźnie widać było, że zmaga się z samym sobą. Cierpiał. Zacząłem do niego mówić:
          - Michał, hej, hej, spójrz na mnie. Odłóż wazon. Wszystko w porządku...
          - Nic nie jest w porządku! - krzyknął przez zaciśnięte zęby.
          - Powiedz mi. Ja cię wysłucham. Pomogę - starałem się w pewien sposób z nim negocjować.
          - Zibi... - spojrzał na mnie z bólem i przeprosinami w oczach. - Po prostu wygrajcie Ligę Światową - położył mi swoją dłoń na policzku i dokończył: - dla mnie. - Uśmiechnął się smutno, a przy następnym mrugnięciu już go nie było.
          Na moim policzku jeszcze dłuższy czas odczuwałem ten znajomy chłód. Jak mogłem mu pomóc, kiedy nie miałem pojęcia, co się dzieje. Jednak zamierzałem zrealizować prośbę Kubiaka. Za wszelką cenę. Przed tym szybko musiałem ogarnąć pokój.
          Rucy jeszcze długo nie przychodził. Igła wyciągnął go chyba na dość daleko i przez to mam u niego dług, gdyż było mi to bardzo na rękę. W pewnym momencie uznałem, iż rozwodzenie się nad Kubiakiem nie ma sensu, dlatego zabrałem się za analizę gry naszych kolejnych rywali - Kubańczyków. Okazało się być to zbawieniem na wszelkie zmartwienia. Już jutro kolejna bitwa...
          Po dłuższym czasie zjawił się Rucy, który od razu padł na łóżko i wysapał:
          - Już nigdy... więcej... nie idę... nigdzie... z Krzyśkiem.
          - Aż tak źle? - Zmusiłem się do lekkiego uśmiechu.
          - Nie chcesz wiedzieć... - westchnął.
          Zaśmiałem się. A przynajmniej próbowałem. Pogadaliśmy jeszcze jakiś czas, aż w końcu poszliśmy spać.

          Kolejny krok w stronę finału tego turnieju. Wygraliśmy z Kubą i mamy pierwsze miejsce w grupie, co oznacza, że widzimy się z Bułgarią w półfinale. Z gospodarzami na pewno nie pójdzie gładko.
          Tego dnia nigdzie nie widziałem Kubiaka. Nie wiem czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. Czułem, iż nieprędko go znów zobaczę, jednak cieszyłem się, że mogę dla niego wygrywać. Później nie mogłem się powstrzymać i zacząłem go nawoływać w ustronnych miejscach. Bez odpowiedzi. Żadnych dziwnych rzeczy, żadnego odzewu. Nic. Zrezygnowany poszedłem do pokoju. Gdy otworzyłem drzwi, byłem nieco zaskoczony. W moim pokoju siedział Ignaczak. Nigdzie dookoła nie widać było Ruciaka.
          - Co tu robisz? - najechałem na Krzyśka.
          - Gdy tylko wszedłem, Michał podniósł ręce do góry, powiedział, że on się na nic ze mną nie pisze i uciekł. Nawet nie zdążyłem spytać, gdzie jesteś. - Roześmiał się.
          - Ach, tak... - Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
          - Jak tam twój Michał? - nagle spytał.
          Zawahałem się. Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Wciskać kit? Wyżalić się ze wszystkiego? W końcu poszedłem na kompromis:
          - Chyba nie najlepiej, bo ostatnio się nie pokazuje. Brakuje mi jego... - bliskości. Omal nie wypowiedziałem czegoś, co mogło naprawdę dziwnie zabrzmieć. Szybko się poprawiłem: - Brakuje mi rozmów z nim. - Westchnąłem lekko.
          - W tym momencie rozumiem cię lepiej niż ktokolwiek inny. Muszę ci tylko powiedzieć, że nie zawsze tak będzie i musisz się z tym oswoić.
          - Co masz na myśli? - odparłem.
          - Nie wiem jak prosperuje sfera duchowa, czy co tam. Nie wiem jak to tam wszystko jest, jednak wydaje mi się, że Kubiak nie zawsze będzie przy tobie. Aczkolwiek wiem jedno. Misiek zawsze będzie w twoim sercu, bo po śmierci, ludzie trafiają do serc swoich przyjaciół i rodziny. Tam pozostają sobą na zawsze.
          Zamurowało mnie. Tego chyba potrzebowałem. Takiego duchowego wsparcia, które wyzwoliło we mnie jeszcze większą chęć walki i wygrania Ligi Światowej.
          - Dzięki, Igła, doceniam. - Położyłem mu rękę na ramieniu i się uśmiechnąłem przyjacielsko.
          - Wiesz, chciałbym ci coś powiedzieć, co raz mi Kubi powiedział.
          - Słucham.
          - Arek nad tobą czuwa. Przez cały ten czas.
          Igła zamilkł. Za moment jednak się uśmiechnął i powiedział:
          - Skurczybyk, spokoju mi nie da. - Roześmialiśmy się oboje. Gdy ochłonęliśmy, Ignaczak dodał ciepło: - To miło.
          Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
          - To co, lecimy na wspólne super zebranie drużyny i trenerów? - nagle rzucił Igła.
          - No jasne. Z pewnością czekają nas niezapomniane wrażenia! - Poderwałem się i roześmiałem. Zaraz potem dołączył do mnie Krzysiu.
          - Co jak co, ale Bułgarów jednak nie można lekceważyć.
          - To praw... - Raptownie zrobiło mi się słabo, świat się zakręcił, a głowa rozbolała. Czułem jednak potrzebę dokończenia zdania. Zdołałem szeptem dopowiedzieć: - ...da...
          Ogarnęła mnie ciemność. Który to już raz, odkąd... Właściwie od kiedy? Od jak dawna już tak odlatuję? Pamiętam naszą wspólną przeszłość z Kubiakiem, lecz nie mogę sobie przypomnieć, co się działo dwa, trzy lata temu. Przepaść. Nagle dookoła mnie rozbrzmiał echem nieznajomy mi głos, który jakby triumfował.

Blisko.

Już tak blisko.

Jest.

Twój.

Koniec...

8 komentarzy:

  1. jesteś, wróciłaś! bardzo zadziwia mnie to, co robi Kubiak, ale myślę, że chodzi mu o to, żeby mieć dla siebie Zbyszka jakby w tym samym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. no we no, o co chodzi ze Zbychem :( ale on ma być z Kubiakiem bo jak nie to mi zrujnujesz życie a tego pewno nie chcesz :( i niech Kubiaczek złagodnieje i nikogo nie naparza lampą :( no we no :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Sanszajn, co ty kombinujesz???? Po ostatnim zdarzeniu z lampą poleciłabym mu sól, ale chyba mu się jednak nie przyda.. Rozumiem, że zabawa w Boga może być supcio, ale nie uśmiercaj Zbycha (bo ja uśmiercę ciebie XD) ;_; Chyba, że masz zamiar pisać o dwóch zakochanych w sobie duchach. To by w sumie było niezłe XDD Paranormal zbychiał still beter love story than Twilight

    OdpowiedzUsuń
  4. No i co ten Kubiak za dyrdymały odstawia? Jakieś rzucanie lampami, jakieś znikanie, a potem jeszcze straszenie bliskim końcem. Czy przyjaciele czasem nie są od tego, żeby wspierać, a nie trzaskać lampą jak się nie patrzy?
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Trafiłam tu teraz, ale na pewno zostaję tu na dłużej. Opowiadanie jest mega. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałam, ale bardzo mi się podoba. Kubiak rzucający lampami? Pocałunki?! Mam tylko nadzieję, że Kubi nie zamierza wezwać Zibiego do siebie co? Proszę powiedz, że nie. Niech ta historia trwa.
    Pozdawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pojawiła się historia Zbyszka.
      Pozdrawiam
      Vea

      Usuń
  6. wczoraj zarwalam kawałek nocy przez Twoje opowiadanie, ale nie żałuje, bo jest ciekawe, chyba jedna z najbardziej oryginalnych historii jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń