__________
Spać
się położyłem o piątej dwadzieścia dwie dokładnie. A obudziłem się parę minut
po dwunastej. Pomyślałem sobie o tym, że zobaczyłem ducha Miśka i zakpiłem
sobie ze swojego snu.
Bo
to był sen prawda?
Otworzyłem
pospiesznie oczy i odetchnąłem to po części z ulgi, to po części z zawodu.
Czy
chciałbym, aby duch-Kubiak istniał naprawdę? Po części nie, bo to chyba nie
byłoby normalne, że go widzę… Z drugiej strony jednak tak, bo pomogłoby to
znieść mi ból po utracie przyjaciela. Najlepszego przyjaciela.
Przetarłem
oczy, wsparłem się na łokciach i rozejrzałem po pokoju. Ani śladu żywej duszy.
Prychnąłem.
Żywa
dusza…
Podniosłem
swoje szanowne cztery litery z łóżka i udałem się do łazienki na poranny
prysznic.
Znowu
prychnąłem.
Poranny
prysznic w środku dnia!
Chyba
za krótko spałem…
Po
tej jakże „porannej” toalecie ruszyłem powolnym krokiem do kuchni, aby zaparzyć
sobie kawę. Może zdołam sobie nią przywrócić normalne myślenie. Po zaparzeniu
kawy przysiadłem przy stole i zacząłem powoli popijać czarny płyn.
Nawet
nie wiem, dlaczego zareagowałem w dość niechlujny sposób. Wyplułem płyn, który
zaczerpnąłem do jamy ustnej, przed siebie. Jasne, że nie tak po prostu. No i na
szczęście się nie poparzyłem. Po prostu Michał się przede mną ukazał.
Po
prostu?
Ale
się ukazał. Po raz drugi.
-
A więc to nie sen – wychrypiałem zakrztuszonym głosem.
Kubiak
zaśmiał się przyjemnie.
-
Nie wróciłbym w tak banalny sposób – przez sen.
Tym
razem to ja się zaśmiałem. Tak dobrze poczułem się w tym momencie. Tak jakby
Misiek wcale nie umarł. Szybko odepchnąłem od siebie tę myśl.
-
Jakie masz plany? – spytałem.
-
To znaczy?
-
Hm, co planujesz robić… - zawahałem się. – Tu – dopowiedziałem pospiesznie,
jakbym nie chciał, by Kubi w ogóle nie dosłyszał, że to mówię.
-
W świecie żywych? – odparł niezrażony rozumiejąc, o co mi chodzi.
Przytaknąłem
niepewnie, na co Michał zareagował półuśmiechem. Ja nie uważałem, że to
zabawne, dlatego nie odpowiedziałem mu tym samym, a czekałem na jego odpowiedź.
Michał westchnął lekko.
-
Planuję trzymać się koło ciebie i cię nie opuszczać. Jak mnie prosiłeś.
Zatkało
mnie. To już tak to będzie wyglądać? Misiek będzie ze mną przez całe życie?
Całe m o j e życie? Będzie przy mnie, kiedy będę grał? Kiedy będę miał randkę?
Kiedy będę leciał do Chin? Kiedy będę na obiedzie u rodziców? A nawet wtedy,
kiedy będę uprawiał seks? Nie jest to na rękę. Może będzie mógł się ulatniać na
jakiś czas…
Z
drugiej strony… Nadal może być w najważniejszych chwilach mojego życia. Ale
nikt inny, oprócz mnie, nie będzie o tym wiedział. Paranoja. Jakbym powiedział
komukolwiek, że widzę Miśka, odesłałby mnie do psychiatry. Poza tym, ja może
przeżyję szczęśliwe życie, a on już nigdy. Czy to jest fair?
-
Ale – wtrącił się w moje rozmyślania – jeśli będę ci przeszkadzał, w każdej
chwili mogę odejść.
-
Nie – wyrwało mi się.
-
Spokojnie, będę znikał tymczasowo – posłał mi łagodny uśmiech.
Ledwo
powstrzymałem westchnięcie ulgi.
-
Misiek… Dlaczego musiałeś być to właśnie ty? – spytałem lekko drżącym głosem.
Nie
mogłem pojąć, dlaczego taki świetny facet musiał nas opuścić na zawsze. Chyba
nic złego nie zrobił, że musiał umrzeć. Dlaczego właśnie on? Nie mówię też,
żeby ktoś inny miał wtedy umrzeć, po prostu… Nie potrafiłem pogodzić się z jego
utratą, że nie będzie już wśród nas wszystkich. Nie zachwyci już kibiców swoją
grą, walecznością i zaangażowaniem na parkiecie. Za każdym razem chciało mi się
płakać, gdy tylko o tym pomyślałem.
-
Wychodzę z założenia, że aby ktoś mógł żyć, inny musi umrzeć. – Do tego
inteligentny!
Michał,
chyba zauważywszy moją ponurą minę, jakby to można powiedzieć, podleciał,
podszedł, podpłynął do mnie? W każdym razie znalazł się koło mnie i położył
swoją przezroczystawą dłoń na mnie. Poczułem na swoim barku, ramieniu, łopatce
i szyi przyjemny chłód, który gładził moją skórę. Rozkoszowałem się tym
uczuciem jeszcze chwilę, po czym odparłem:
-
Dobra, daj mi zjeść to nędzne śniadanie i idziemy.
-
Gdzie idziemy? – zdziwił się Kubiak.
-
Jak to gdzie, na trening. – Wyszczerzyłem się do niego.
Co
ja sobie myślałem? Że Misiek będzie leciał za moim samochodem?
Prychnąłem do siebie z
powodu własnej głupoty. Michał oczywiście znajdował się koło mnie, na miejscu
pasażera. Chociaż nie wiedziałem jak to wyjaśnić.
Po szestnastu minutach jazdy byliśmy już na miejscu.
Wróciliśmy do Spały. Tylko na chwilę wprawdzie, bo zaraz lecimy do Brazylii.
Zaraz, za dwa dni, ale mniejsza o to.
-
Zibi!? – usłyszałem na wejściu.
Czy
to dziwne, że reprezentant przyniósł swoje dupsko na trening w środku trwania
Ligi Światowej?
-
Co ty tu robisz? – Tańczę salsę, nie widać?
-
Ja… - Co miałem powiedzieć? – Muszę odreagować to, co się ostatnio stało. –
Szybko oceniłem sytuację i odpowiedziałem.
Krzysiek,
do którego należały te oskarżenia na dzień dobry, wyraził swoje zrozumienie.
-
Powiem reszcie, na pewno się ucieszą, że przyszedłeś. – I Igła zniknął gdzieś w
głębi korytarza.
-
Dzięki! – zawołałem za nim.
-
Dobra gadka – odezwał się Kubiak.
-
Po prostu prawda – westchnąłem.
Na treningu Kubi bawił się ze mną. A raczej mną i
„moimi” piłkami. Kiedy miałem atakować, ten wyskakiwał i lekko poruszał „moją”
piłkę, przez co nie zawsze czysto trafiałem, a Michał tylko chichotał.
-
KUBIAK! – wydarłem się po powrocie do domu.
Ten
się nie pojawił.
-
Ja pierdolę, czy ty myślisz!? Jak tak dalej pójdzie, to nie będę występował w
podstawowym składzie! Nie pomyślałeś o tym? To dla mnie ważne, zapomniałeś
już!? – Frustracja opanowała mnie do reszty.
Rozglądając
się w ciszy rozzłoszczonym wzrokiem, gniew począł stopniowo ustępować. Nagle
usłyszałem coś, co zmiażdżyło mi serce.
-
Nie zapomniałem. Ale obawiam się, że to ty zapomniałeś o czymś. Mianowicie o
tym, że ja już nigdy nie będę mógł zagrać. Ani w reprezentacji, ani w klubie,
ani w ogóle. Wybacz, iż przeszkadzałem ci w treningu, to się więcej nie
powtórzy. – Jego smutny, a zarazem zimny ton przebijał moje serce.
Usiadłem
bezsilny na fotelu i cicho załkałem. Ta cała sytuacja była tak straszna aż
śmiać się i płakać naraz chciało. Jak mogłem być tak okropny i myśleć tylko o
sobie, gdy Michał tak cierpi? Przecież on nie prosił o śmierć. Tym bardziej na
nią nie zasłużył. Nie on.
-
Przepraszam – wyszeptałem.
Co
mogłem więcej powiedzieć? Tak naprawdę to żadne słowo tu nie pasuje. Ta
wszechogarniająca bezwładność. Straszne uczucie.
- Zapomnijmy o tym – nagle pojawił się Misiek i
położył swoją dłoń na moim ramieniu, co odebrałem jako podmuch chłodu
rozchodzący się po barku i dalej.
Zdawał
się być wyrozumiały i jakby powoli godził się z tym, że… umarł? On się z tym
wręcz musiał oswoić, ale ja nie potrafię! Czy kiedykolwiek mi się to uda?
-
Michał, ale nie gniewasz się już, co? – spytałem powoli.
Nie
chciałem być z nim pokłócony, wolałem szybko zakończyć sprawę.
-
Ja tobie zawsze wybaczę – odpowiedział, dzięki czemu podniosło mnie to na
duchu.
Spojrzałem
na niego. Na jego twarzy gościł łagodny, ciepły uśmiech. Odwzajemniłem go.
W
zasadzie zachowaliśmy się jak zwykle przy kłótni. Jeden przeprasza, drugi od
razu wybacza. Oczywiście dłuższe spięcia też były. Wręcz musiały, gdyż trzeba
docenić, jakiego ma się świetnego przyjaciela.
-
Masz jutro siłownię z samego rana, obudzić cię? – wyszczerzył się Kubiak.
-
No możesz – odparłem zmęczonym głosem.
-
No, to do łóżka.
-
Hola, tak od razu? A gdzie gra wstępna? – zapytałem z wyrzutem.
-
Ja ci tu zaraz dam grę wstępną! – zaśmiał się Dziku i rzucił we mnie poduszką.
Ja
również się roześmiałem i poszedłem do łazienki.
Po
powrocie ułożyłem się na łóżku i powiedziałem:
-
Teraz jestem cały twój. – Posłałem mu zadziorny uśmiech, po czym zarechotałem.
Roześmialiśmy się jeszcze głośniej i tak spędziliśmy ćwierć nocy - żartując sobie, gdy nie dopadło mnie zmęczenie.
__________
W tym miejscu poproszę Was o komentowanie, gdyż Wy mnie napędzacie do dalszego pisania, a ja mam jakiś przestój aktualnie, przez którego nie mogę się przebić. Każda uwaga, przemyślenie na temat chapteru czy nawet całego opowiadania miło mi się czyta. :)
Wtrącę, co do play-offów. Osobiście kibicuję Jastrzębskiemu Węglowi i mocno trzymam za nich kciuki, aby(jak przejdą, a przejdą) w półfinale dokopali w końcu Zaksiakom. ;)
Edit: Chcę jeszcze dodać, że dziękuję za jakiekolwiek nominacje do Liebsten Award, aczkolwiek nie znam żadnych blogów z małą liczbą wyświetleń, więc nie będę brać udziału.
No, może jeden blog, a mianowicie pepperowe głupoty ~ zapraszam, naprawdę warto! :)
Roześmialiśmy się jeszcze głośniej i tak spędziliśmy ćwierć nocy - żartując sobie, gdy nie dopadło mnie zmęczenie.
__________
W tym miejscu poproszę Was o komentowanie, gdyż Wy mnie napędzacie do dalszego pisania, a ja mam jakiś przestój aktualnie, przez którego nie mogę się przebić. Każda uwaga, przemyślenie na temat chapteru czy nawet całego opowiadania miło mi się czyta. :)
Wtrącę, co do play-offów. Osobiście kibicuję Jastrzębskiemu Węglowi i mocno trzymam za nich kciuki, aby
Edit: Chcę jeszcze dodać, że dziękuję za jakiekolwiek nominacje do Liebsten Award, aczkolwiek nie znam żadnych blogów z małą liczbą wyświetleń, więc nie będę brać udziału.
No, może jeden blog, a mianowicie pepperowe głupoty ~ zapraszam, naprawdę warto! :)
Nie wiem czy to ja mam dziwny humor, czy po prostu w tym rozdziale jest tak wesoło. Tu powinien być znak: "Uwaga śmieszne, nie pij teraz herbaty", bo prawie się zadławiłam przy "tańczę salsę, nie widać?" XD Pisz kobieto, bo nie dam rady czekać na kolejny chapter, aż 2 tygodnie :c
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć . Jestem smutna , zdziwiona , szczęśliwa a zarazem przybita ? Mimo że wiem że to fikcja literacka złapałam doła ( ?)
OdpowiedzUsuńMoze dlatego że strasznie utożsamiam się z " Zbyszkiem " ? Doskonale wiem jak ktoś się czuję , gdy jego przyjaciel umiera ..
Pisz dalej świetnie Ci idzie ;)
zapraszam na lagoiadelavita.blogspot.com i inna-od-wszystkich.blogspot.com
xoxo
Ola ;*
Ja też się śmiałam, chociaż nie wiem, czy jest z czego. :D Biedny Zbyszek! Normalnie chyba pierwszy raz jest mi go szkoda w jakimś opowiadaniu. A jeszcze bardziej żal mi Kubiaka, bo on to taki dobry duszek. Ale cieszę się, że Kubiak nie zostawił Zbyszka. Może mu pomóc w poradzeniu sobie ze wszystkim. Przeczuwam wielki płacz, kiedy będą się musieli pożegnać.
OdpowiedzUsuńniesamowita historia.. Pięknie to wszystko jest opisane i wchodzę tu codziennie sprawdzić czy cos już jest dodane.. Ta historia jest tragiczna ale cudownie opisuje uczucia bohaterów :) Obaj przeżywają rozpacz a pojawienie się ducha pomaga im się przyzwyczaić.. Tylko niestety tak nie może być już zawsze, nie długo postać Kubiaka będzie musiała się pożegnać z przyjacielem :( pozdrawiam bardzo i czekam na kolejny. Zapraszam do siebie również na odchodze-kochanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKurczę,drugie genialne opowiadanie,jakie w życiu czytałam! Raz mam łzy w oczach,żeby zaraz śmiać się na maxa! :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że na początku, jak nie było jeszcze wielu rozdziałów byłam pewna, że to kolejne opowiadanie, takie jak każde inne. a tu co. jestem naprawdę zaskoczona. oryginalność tego opowiadania jest nie do opisania! i w dodatku tak pięknie opisujesz każde uczucia, gesty. może nie powinnam się śmiać, bo tu Zbyszek cierpi, Miśka już nie ma, ale "będzie przy mnie, kiedy będę uprawiał seks?" pobiło wszystko inne! Boże hahahahaha no nie mogę przestać się śmiać z tego hahahahhaha z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (i nie pisze tego tylko dlatego, żeby być miła), bo naprawdę wspaniale się czyta coś tak oryginalnego, takiego z pomysłem! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKażdy radzi sobie z załobą jak potrafi. Zbyszek materializuje Kubiaka w swojej głowie, ciekawe jaki będzie następny krok?
OdpowiedzUsuńA mnie (Zbyszka, podejrzewam, też) najbardziej zaniepokoił fakt,iż Michał może być teraz przy nim w dokładnie każdej sytuacji. I niby było obiecane, że będzie znikał tymczasowo, ale jednak pewności nie ma, zwłaszcza jeśli spojrzy się na to jego poczucie humoru;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[meska-przyjazn]
Pięknie piszesz. Histroia także ciekawa. Genialny blog, czekam na dalsze chaptery!
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalne opowiadanie ^^ Podoba mi się :))
OdpowiedzUsuń