środa, 20 lutego 2013

Chapter 5

Jest i kolejny chapter! Mam wrażenie, że jest tu ględzenie bez potrzeby, dramatyzowanie i ogólnie jakoś mi się nie podoba (no, końcówka tylko). Może jakoś go przełkniecie.
__________


Spać się położyłem o piątej dwadzieścia dwie dokładnie. A obudziłem się parę minut po dwunastej. Pomyślałem sobie o tym, że zobaczyłem ducha Miśka i zakpiłem sobie ze swojego snu.
Bo to był sen prawda?
Otworzyłem pospiesznie oczy i odetchnąłem to po części z ulgi, to po części z zawodu.
Czy chciałbym, aby duch-Kubiak istniał naprawdę? Po części nie, bo to chyba nie byłoby normalne, że go widzę… Z drugiej strony jednak tak, bo pomogłoby to znieść mi ból po utracie przyjaciela. Najlepszego przyjaciela.
Przetarłem oczy, wsparłem się na łokciach i rozejrzałem po pokoju. Ani śladu żywej duszy.
Prychnąłem.
Żywa dusza…
Podniosłem swoje szanowne cztery litery z łóżka i udałem się do łazienki na poranny prysznic.
Znowu prychnąłem.
Poranny prysznic w środku dnia!
Chyba za krótko spałem…

Po tej jakże „porannej” toalecie ruszyłem powolnym krokiem do kuchni, aby zaparzyć sobie kawę. Może zdołam sobie nią przywrócić normalne myślenie. Po zaparzeniu kawy przysiadłem przy stole i zacząłem powoli popijać czarny płyn.
Nawet nie wiem, dlaczego zareagowałem w dość niechlujny sposób. Wyplułem płyn, który zaczerpnąłem do jamy ustnej, przed siebie. Jasne, że nie tak po prostu. No i na szczęście się nie poparzyłem. Po prostu Michał się przede mną ukazał.
Po prostu?
Ale się ukazał. Po raz drugi.
- A więc to nie sen – wychrypiałem zakrztuszonym głosem.
Kubiak zaśmiał się przyjemnie.
- Nie wróciłbym w tak banalny sposób – przez sen.
Tym razem to ja się zaśmiałem. Tak dobrze poczułem się w tym momencie. Tak jakby Misiek wcale nie umarł. Szybko odepchnąłem od siebie tę myśl.
- Jakie masz plany? – spytałem.
- To znaczy?
- Hm, co planujesz robić… - zawahałem się. – Tu – dopowiedziałem pospiesznie, jakbym nie chciał, by Kubi w ogóle nie dosłyszał, że to mówię.
- W świecie żywych? – odparł niezrażony rozumiejąc, o co mi chodzi.
Przytaknąłem niepewnie, na co Michał zareagował półuśmiechem. Ja nie uważałem, że to zabawne, dlatego nie odpowiedziałem mu tym samym, a czekałem na jego odpowiedź. Michał westchnął lekko.
- Planuję trzymać się koło ciebie i cię nie opuszczać. Jak mnie prosiłeś.
Zatkało mnie. To już tak to będzie wyglądać? Misiek będzie ze mną przez całe życie? Całe m o j e życie? Będzie przy mnie, kiedy będę grał? Kiedy będę miał randkę? Kiedy będę leciał do Chin? Kiedy będę na obiedzie u rodziców? A nawet wtedy, kiedy będę uprawiał seks? Nie jest to na rękę. Może będzie mógł się ulatniać na jakiś czas…
Z drugiej strony… Nadal może być w najważniejszych chwilach mojego życia. Ale nikt inny, oprócz mnie, nie będzie o tym wiedział. Paranoja. Jakbym powiedział komukolwiek, że widzę Miśka, odesłałby mnie do psychiatry. Poza tym, ja może przeżyję szczęśliwe życie, a on już nigdy. Czy to jest fair?
- Ale – wtrącił się w moje rozmyślania – jeśli będę ci przeszkadzał, w każdej chwili mogę odejść.
- Nie – wyrwało mi się.
- Spokojnie, będę znikał tymczasowo – posłał mi łagodny uśmiech.
Ledwo powstrzymałem westchnięcie ulgi.
- Misiek… Dlaczego musiałeś być to właśnie ty? – spytałem lekko drżącym głosem.
Nie mogłem pojąć, dlaczego taki świetny facet musiał nas opuścić na zawsze. Chyba nic złego nie zrobił, że musiał umrzeć. Dlaczego właśnie on? Nie mówię też, żeby ktoś inny miał wtedy umrzeć, po prostu… Nie potrafiłem pogodzić się z jego utratą, że nie będzie już wśród nas wszystkich. Nie zachwyci już kibiców swoją grą, walecznością i zaangażowaniem na parkiecie. Za każdym razem chciało mi się płakać, gdy tylko o tym pomyślałem.
- Wychodzę z założenia, że aby ktoś mógł żyć, inny musi umrzeć. – Do tego inteligentny!
Michał, chyba zauważywszy moją ponurą minę, jakby to można powiedzieć, podleciał, podszedł, podpłynął do mnie? W każdym razie znalazł się koło mnie i położył swoją przezroczystawą dłoń na mnie. Poczułem na swoim barku, ramieniu, łopatce i szyi przyjemny chłód, który gładził moją skórę. Rozkoszowałem się tym uczuciem jeszcze chwilę, po czym odparłem:
- Dobra, daj mi zjeść to nędzne śniadanie i idziemy.
- Gdzie idziemy? – zdziwił się Kubiak.
- Jak to gdzie, na trening. – Wyszczerzyłem się do niego.

Co ja sobie myślałem? Że Misiek będzie leciał za moim samochodem?
          Prychnąłem do siebie z powodu własnej głupoty. Michał oczywiście znajdował się koło mnie, na miejscu pasażera. Chociaż nie wiedziałem jak to wyjaśnić.
          Po szestnastu minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Wróciliśmy do Spały. Tylko na chwilę wprawdzie, bo zaraz lecimy do Brazylii. Zaraz, za dwa dni, ale mniejsza o to.
- Zibi!? – usłyszałem na wejściu.
Czy to dziwne, że reprezentant przyniósł swoje dupsko na trening w środku trwania Ligi Światowej?
- Co ty tu robisz? – Tańczę salsę, nie widać?
- Ja… - Co miałem powiedzieć? – Muszę odreagować to, co się ostatnio stało. – Szybko oceniłem sytuację i odpowiedziałem.
Krzysiek, do którego należały te oskarżenia na dzień dobry, wyraził swoje zrozumienie.
- Powiem reszcie, na pewno się ucieszą, że przyszedłeś. – I Igła zniknął gdzieś w głębi korytarza.
- Dzięki! – zawołałem za nim.
- Dobra gadka – odezwał się Kubiak.
- Po prostu prawda – westchnąłem.

         Na treningu Kubi bawił się ze mną. A raczej mną i „moimi” piłkami. Kiedy miałem atakować, ten wyskakiwał i lekko poruszał „moją” piłkę, przez co nie zawsze czysto trafiałem, a Michał tylko chichotał.

- KUBIAK! – wydarłem się po powrocie do domu.
Ten się nie pojawił.
- Ja pierdolę, czy ty myślisz!? Jak tak dalej pójdzie, to nie będę występował w podstawowym składzie! Nie pomyślałeś o tym? To dla mnie ważne, zapomniałeś już!? – Frustracja opanowała mnie do reszty.
Rozglądając się w ciszy rozzłoszczonym wzrokiem, gniew począł stopniowo ustępować. Nagle usłyszałem coś, co zmiażdżyło mi serce.
- Nie zapomniałem. Ale obawiam się, że to ty zapomniałeś o czymś. Mianowicie o tym, że ja już nigdy nie będę mógł zagrać. Ani w reprezentacji, ani w klubie, ani w ogóle. Wybacz, iż przeszkadzałem ci w treningu, to się więcej nie powtórzy. – Jego smutny, a zarazem zimny ton przebijał moje serce.
Usiadłem bezsilny na fotelu i cicho załkałem. Ta cała sytuacja była tak straszna aż śmiać się i płakać naraz chciało. Jak mogłem być tak okropny i myśleć tylko o sobie, gdy Michał tak cierpi? Przecież on nie prosił o śmierć. Tym bardziej na nią nie zasłużył. Nie on.
- Przepraszam – wyszeptałem.
Co mogłem więcej powiedzieć? Tak naprawdę to żadne słowo tu nie pasuje. Ta wszechogarniająca bezwładność. Straszne uczucie.
          - Zapomnijmy o tym – nagle pojawił się Misiek i położył swoją dłoń na moim ramieniu, co odebrałem jako podmuch chłodu rozchodzący się po barku i dalej.
Zdawał się być wyrozumiały i jakby powoli godził się z tym, że… umarł? On się z tym wręcz musiał oswoić, ale ja nie potrafię! Czy kiedykolwiek mi się to uda?
- Michał, ale nie gniewasz się już, co? – spytałem powoli.
Nie chciałem być z nim pokłócony, wolałem szybko zakończyć sprawę.
- Ja tobie zawsze wybaczę – odpowiedział, dzięki czemu podniosło mnie to na duchu.
Spojrzałem na niego. Na jego twarzy gościł łagodny, ciepły uśmiech. Odwzajemniłem go.
W zasadzie zachowaliśmy się jak zwykle przy kłótni. Jeden przeprasza, drugi od razu wybacza. Oczywiście dłuższe spięcia też były. Wręcz musiały, gdyż trzeba docenić, jakiego ma się świetnego przyjaciela.
- Masz jutro siłownię z samego rana, obudzić cię? – wyszczerzył się Kubiak.
- No możesz – odparłem zmęczonym głosem.
- No, to do łóżka.
- Hola, tak od razu? A gdzie gra wstępna? – zapytałem z wyrzutem.
- Ja ci tu zaraz dam grę wstępną! – zaśmiał się Dziku i rzucił we mnie poduszką.
Ja również się roześmiałem i poszedłem do łazienki.
Po powrocie ułożyłem się na łóżku i powiedziałem:
- Teraz jestem cały twój. – Posłałem mu zadziorny uśmiech, po czym zarechotałem.
           Roześmialiśmy się jeszcze głośniej i tak spędziliśmy ćwierć nocy - żartując sobie, gdy nie dopadło mnie zmęczenie.

__________
W tym miejscu poproszę Was o komentowanie, gdyż Wy mnie napędzacie do dalszego pisania, a ja mam jakiś przestój aktualnie, przez którego nie mogę się przebić. Każda uwaga, przemyślenie na temat chapteru czy nawet całego opowiadania miło mi się czyta. :)


Wtrącę, co do play-offów. Osobiście kibicuję Jastrzębskiemu Węglowi i mocno trzymam za nich kciuki, aby (jak przejdą, a przejdą) w półfinale dokopali w końcu Zaksiakom. ;)

Edit: Chcę jeszcze dodać, że dziękuję za jakiekolwiek nominacje do Liebsten Award, aczkolwiek nie znam żadnych blogów z małą liczbą wyświetleń, więc nie będę brać udziału.

No, może jeden blog, a mianowicie pepperowe głupoty
 ~ zapraszam, naprawdę warto! :)

10 komentarzy:

  1. Nie wiem czy to ja mam dziwny humor, czy po prostu w tym rozdziale jest tak wesoło. Tu powinien być znak: "Uwaga śmieszne, nie pij teraz herbaty", bo prawie się zadławiłam przy "tańczę salsę, nie widać?" XD Pisz kobieto, bo nie dam rady czekać na kolejny chapter, aż 2 tygodnie :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co powiedzieć . Jestem smutna , zdziwiona , szczęśliwa a zarazem przybita ? Mimo że wiem że to fikcja literacka złapałam doła ( ?)
    Moze dlatego że strasznie utożsamiam się z " Zbyszkiem " ? Doskonale wiem jak ktoś się czuję , gdy jego przyjaciel umiera ..
    Pisz dalej świetnie Ci idzie ;)
    zapraszam na lagoiadelavita.blogspot.com i inna-od-wszystkich.blogspot.com
    xoxo

    Ola ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też się śmiałam, chociaż nie wiem, czy jest z czego. :D Biedny Zbyszek! Normalnie chyba pierwszy raz jest mi go szkoda w jakimś opowiadaniu. A jeszcze bardziej żal mi Kubiaka, bo on to taki dobry duszek. Ale cieszę się, że Kubiak nie zostawił Zbyszka. Może mu pomóc w poradzeniu sobie ze wszystkim. Przeczuwam wielki płacz, kiedy będą się musieli pożegnać.

    OdpowiedzUsuń
  4. niesamowita historia.. Pięknie to wszystko jest opisane i wchodzę tu codziennie sprawdzić czy cos już jest dodane.. Ta historia jest tragiczna ale cudownie opisuje uczucia bohaterów :) Obaj przeżywają rozpacz a pojawienie się ducha pomaga im się przyzwyczaić.. Tylko niestety tak nie może być już zawsze, nie długo postać Kubiaka będzie musiała się pożegnać z przyjacielem :( pozdrawiam bardzo i czekam na kolejny. Zapraszam do siebie również na odchodze-kochanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę,drugie genialne opowiadanie,jakie w życiu czytałam! Raz mam łzy w oczach,żeby zaraz śmiać się na maxa! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam szczerze, że na początku, jak nie było jeszcze wielu rozdziałów byłam pewna, że to kolejne opowiadanie, takie jak każde inne. a tu co. jestem naprawdę zaskoczona. oryginalność tego opowiadania jest nie do opisania! i w dodatku tak pięknie opisujesz każde uczucia, gesty. może nie powinnam się śmiać, bo tu Zbyszek cierpi, Miśka już nie ma, ale "będzie przy mnie, kiedy będę uprawiał seks?" pobiło wszystko inne! Boże hahahahaha no nie mogę przestać się śmiać z tego hahahahhaha z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (i nie pisze tego tylko dlatego, żeby być miła), bo naprawdę wspaniale się czyta coś tak oryginalnego, takiego z pomysłem! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy radzi sobie z załobą jak potrafi. Zbyszek materializuje Kubiaka w swojej głowie, ciekawe jaki będzie następny krok?

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie (Zbyszka, podejrzewam, też) najbardziej zaniepokoił fakt,iż Michał może być teraz przy nim w dokładnie każdej sytuacji. I niby było obiecane, że będzie znikał tymczasowo, ale jednak pewności nie ma, zwłaszcza jeśli spojrzy się na to jego poczucie humoru;D
    Pozdrawiam.
    [meska-przyjazn]

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie piszesz. Histroia także ciekawa. Genialny blog, czekam na dalsze chaptery!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo oryginalne opowiadanie ^^ Podoba mi się :))

    OdpowiedzUsuń