niedziela, 14 kwietnia 2013

Chapter 8

           Kilku z nas z pośpiechem pobiegło do schodów. Ktoś musiał spaść, ale jak to się mogło stać? Wykładzina raczej nieźle spełniała swą funkcję, chyba że była nawiedzona i nagle przed stopami człowieka wyrósł wał, o którego nie sposób się nie potknąć. Chyba bym się nie zdziwił, gdyby coś takiego rzeczywiście miało miejsce. Już sam hotel był jakiś dziwny.
           Byłem jedną z tych osób, które raczej się skradały do tych schodów. Jakoś mnie nie ciągnęło do tego, żeby zobaczyć, co się stało. Bałem się? Jednak musiałem się dowiedzieć prędzej czy później.
           Podchodząc do miejsca zdarzenia nogi mi drżały, a serce waliło. W zasadzie miałem wrażenie, że nikogo dookoła mnie nie ma. Normalnie jak przy... Miśku. Zadrżałem. Usłyszałem jęk bólu. Zobaczyłem jak Karol przytrzymuje Pawła.
           - Wezwijcie jakąś pomoc - odezwał się Kłos ze spokojem.
           Odetchnąłem z ulgą, lecz spytałem, by się upewnić:
           - Wszystko w porządku?
           - Tak, tylko się poobijał. No, może ma skręconą kostkę.
           Zati spojrzał na mnie i pokręcił głową w celu potwierdzenia słów przyjaciela. Kilka chwil później pojawili się nasi medycy i zajęli się Pawłem. My wszyscy spokojnie mogliśmy się rozejść.
           Wróciwszy do pokoju, usiadłem na swoim łóżku i zacząłem pieczołowicie ocierać czoło.
           - Puk, puk? - rozległ się niepewny głos.
           - Wejdź - rzuciłem, nie zdając sobie właściwie sprawy z tego, kto się pojawił.
           - Zibi, to ja. - Podniosłem gwałtownie głowę.
           Mój kącik ust uniósł się zadziornie do góry.
           - Dawno cię nie widziałem - rzekłem.
           - Miałeś lepsze zajęcia - odpowiedział.
           - Masz do mnie jakiś żal? - Zaskoczył mnie jego ton.
           - Przypomniało ci się o mnie dopiero jak Zati spadł ze schodów. - Zatkało mnie.
           - Czy ty sugerujesz... Mówisz, że to ty... - Nie chciało mi się wierzyć. - Zepchnąłeś go ze schodów?
           Michał zrobił tylko minę obrażonego kotka, którego nie chcą drapać za uszkiem.
           - Kto powiedział, że to ja?
           - Sam to zasugerowałeś?!
           - Nie przesadzaj! A poza tym, Pawłowi nic się nie stało. No i nie gra w podstawowej szóstce, więc żadna strata. Zboże go uratowało, wszyscy są "hepi".
           - Czy ty w ogóle słyszysz, co mówisz? Tu nie chodzi o to, że nie gra w szóstce - zacząłem pomijając nazwanie Karola "Zbożem". - Skręcił kostkę, przez co nie będzie mógł grać, a przecież mogło się stać coś gorszego! Nie myśl tylko o sobie! - niemal się wydarłem.
           W tej chwili do pełnego wkurzenia zasiała się również we mnie panika, żeby chłopaki nie usłyszeli przypadkiem naszej rozmowy.
           - Co się stało, Miśku? Ty się nigdy tak nie zachowywałeś. - Michał jakby się skruszył.
           - Czuję się samotnie. Nikogo już nie mam. Tylko ty mi zostałeś. - Moje serce jakby zaczęło krwawić.
           Po chwili Kubi zniknął. Ja dalej siedziałem na łóżku i nie wiedziałem, co zrobić. Chwilę potem do pokoju wparował Ruciak.
           - Z kim się tak kłóciłeś? - spytał.
           Zaskoczył mnie tym. Gula ugrzęzła mi w gardle. Odchrząknąłem głośno i powiedziałem:
           - Z... yyy... ojcem. - Huh.
           - Już myślałem, że nie wiesz, do kogo się tak wydzierałeś - zaśmiał się cicho.
           Mnie do śmiechu nie było wcale.
           - No coś taki posępny? - spytał Orzeł. - Jeszcze nie tak dawno zwijałeś się ze śmiechu w hotelowym holu.
           Lekko się uśmiechnąłem na to wspomnienie, lecz zaraz po chwili uśmiech mi zszedł z twarzy. Przez Miśka nie miałem nawet ochoty się uśmiechać.
           - Dobra, chodź spać, bo odlatujemy jutro o szóstej.
           - O której? - zakwiczałem.

           Jak to było ustalone, następnego dnia była pobudka od czwartej do piątej, żeby się tylko wyrobić z dojazdem na lotnisko. Pogoda znowu była deszczowa, przez co prawie każdy miał kiepski humor. Igła sobie tylko nadganiał poprzez kręcenie filmików dla fanów siatkówki. Wszyscy się krzątali dookoła, patrząc, czy wszystko zabrali z pokoi. Wszędzie panował chaos, a Krzysiek ganiał za wszystkimi, śmiejąc się z nich.
           - A w samolocie to wszystkim śpiącym włożę łyżki do ust i wtedy nakręcę, bo tak to nie ma co - zarechotał Igła.
           - Żebym ja ci tej łyżki przypadkiem do dupy nie wsadził - zaoponował Guma.
           - A ja to nagram - zawtórował mu Ziomek.
           - To... To się wtedy wytnie! - pisnął Ignaczak.
           W kadrze przeszła fala rozbawienia.

           Już półtorej godziny później lecieliśmy samolotem do Paryża. Dupa ryża, heh. Potem z Francji do Polski. Czeka nas długa podróż...
           Co jakiś czas występowały turbulencje, na co Kurek stawał się coraz bardziej wrażliwy, aż miałem wrażenie, że piśnie za chwilę, iż nie chce umierać. Wiadomo, że wszyscy zaczęliby się z niego naśmiewać, a biedaczysko ma tak beznadziejną fobię. W pewnym momencie cały samolot znużył sen. Razem ze mną.
           Nagle się obudziłem i nerwowo wciągnąłem powietrze. Koledzy dookoła nieznacznie zmienili pozycję, nadal drzemiąc. Było tak spokojnie i cicho, że dało się słyszeć pracę silnika samolotu. Po chwili osoba siedząca w fotelu przede mną zaczęła się podnosić i odwracać w moją stronę tak, aby móc się oprzeć o oparcie fotela.
           - Kubi? - spytałem jak głupi.
           I uświadomiłem sobie, że powiedziałem to trochę za głośno. Nerwowo rozejrzałem się po samolocie.
           - Wszyscy śpią, inaczej bym się nie zjawił - rzekł Michał. - No i wybacz, że nie dałem ci spać.
           - Ty mnie obudziłeś? - zapytałem szeptem.
           - Już przecież przeprosiłem.
           - Ale jak?
           - Cóż... Wymaga to ode mnie niezłego skupienia. Najpierw wnikam do twojego umysłu, potem komunikuję twojej podświadomości, że musisz się zbudzić, a kiedy już wychodzę, to ty się budzisz! - odrzekł tajemniczo.
           Z pewnością strzeliłem jakąś dziwną minę, bo Kubiak po chwili parsknął gromkim śmiechem.
           - Ciszej! - zganiłem go.
           - Oni mnie nie słyszą, bo nie mają świadomości tego, że tu jestem. A co do budzenia, to po prostu cię szturchnąłem.
           Michał znowu zarechotał.
           - Weź nie strzelaj tak tymi minami, bo mnie powalasz.
           - Jak ja ci zaraz strzelę... - Zacząłem się podnosić z miejsca, lecz szybko na nie wróciłem, gdyż śpiący po przeciwnej stronie Kuba, niespokojnie się poruszył. Życie na krawędzi, normalnie. Michał po mojej niedokończonej groźbie pisnął i stanął w przejściu gotowy do ucieczki. Nagle dało się słyszeć głos Piotrka:
           - Michał?...
           Spojrzałem na niego w popłochu. Patrzył prosto na Kubiaka z pustym wyrazem twarzy.

__________
Tak, w końcu. I chyba nie możecie się spodziewać zbyt szybko kolejnego. No i muszę powiedzieć, że jest już bliżej końca niż początku. Dalej bez komentarza. To zostawiam Wam.

15 komentarzy:

  1. Napisałaś Zboże! ZBOŻE! Nie wierzę, aż wybuchnęłam śmiechem, gdy to przeczytałam XD Dziku to niezły żartowniś, ale to już wszyscy wiemy. Nie wiem co teraz kombinujesz, ale zakończyłaś w takim momencie, że mam ochotę cię zabić ;_; No, ale nie mogę, bo wtedy nigdy się nie dowiemy, co działo się potem. Więc masz szczęście, daruję ci życie *kciuk uniesiony w górę jak w walkach gladiatorów*. Po takim świetnym rozdziale, jestem w stanie wybaczyć ci to, że tak długo nie pisałaś. Znaj moją łaskę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to: "bliżej końca"? Przecież tutaj może być jeszcze tyle do powiedzenia. Relacje Zbyszka i Michała są takie... wyjątkowe. Nie kończ ich szybko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry tekst! Po przeczytaniu tysiąc myśli na minutę, no bo co wydarzy się dalej..? Ale się zrobiło zamieszanie z Piotrem. Jest jeszcze ciekawiej, niż na początku (co raczej ciężko zrobić). Uwielbiam Twój sposób pisania. Czekam na kolejne rozdziały. A.

    OdpowiedzUsuń
  4. zboże? zboże serio? xd Piszesz super, nie kończ. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dlaej! Prooszę :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rób nam tego. Pisz dalej! Masz talent, potrzebujesz tylko chęci. Pisaniem uszczęśliwiasz tylu ludzi..

    OdpowiedzUsuń
  7. Przegrzebywałam internet w poszukiwaniu Zbychiała i mam! ;) No więc tak, pomysł ciekawy(choć lekko nierealistyczny - lekarze nie pozwoliliby Miśkowi umrzeć na boisku, próbowaliby go reanimować), ładnie prowadzisz akcję, przerywasz w odpowiednich momentach, co przykuwa uwagę czytelników. Trochę za bardzo, według mnie oczywiście, Misiek bierze na litość Zbyszka. Rozumiem to, że jest smutny, ale prawdziwy przyjaciel zrozumiałby, że Zibi też cierpi i tęskni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, iż miałam wielki problem z wymyśleniem śmierci Michała i nie miałam w tamtym momencie lepszego pomysłu. :P
      A co do użalania się, to jest może trochę żałosne, lecz wiąże się z przyszłymi rozdziałami. ;)

      Usuń
    2. Skoro tak to nie wtrącam się w kompozycję twórczą autorki ;)A może jakiś mini spoiler dla zniecierpliwionej czytelniczki? *.*

      Usuń
    3. Michał będzie coraz silniejszy, a Krzysiu będzie musiał mieć otwarty umysł. ;)

      Usuń
  8. http://proud-of-volley.blogspot.com/ Zapraszam ;) Niedługo pojawi się Prolog :) Serdecznie zapraszam!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo wzrusza mnie twoje opowiadnie, i jest taka odskocznia od rzeczywistości, także nie moze być bliżej końca! Liczę ze zmienisz jeszcze zdanie :) Co do rozdziału, padłam przy Zbożu xd Jestem ciekawa co dalej z Pitem? Może uzna ze mu się przyśniło?
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdziału 5 http://dziewiec-trzynastek.blogspot.com/?m=1 ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Sanszajn, twoje opowiadanie jest świetne. Proszę, pisz dalej. I wróć na twittera, tęsknimy. /bellatrix

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału? Bo ja osobiście nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń